2016-02-20 Czyszczenie istniejących i rozwieszenie nowych budek lęgowych dla ptaków nad zalewem w Wilkowie
Akcja pk. Budka
Druga połowa lutego to ostatni dzwonek aby wyczyścić wiszące oraz rozwiesić nowe budki lęgowe dla ptaków. Coraz bardziej daje się słyszeć odgłosy ptaków i ich znaczne ożywienie, to znak, że wiosna idzie dużymi krokami. I choć kilka dni temu spadł śnieg i z pewnością do rozpoczęcia „prawdziwej” wiosny spadnie jeszcze kilka razy, to pierwsze symptomy nadejścia wiosny już widać po kwitnieniu leszczyny i rozwiniętych pąkach kwiatowych wierzby - baziach. Co prawda czynności porządkowe w budkach lęgowych najlepiej wykonać jesienią, by ptaki mogły się do nowych budek „przyzwyczaić”, a w czystych mogły nocować w czasie zimy, ale jak mawiają: „lepiej późno niż wcale”. Zdarza się również, że w budkach dla ptaków zimują nietoperze, wówczas otwieranie i niepokojenie ich w tym czasie może stanowić dla nich poważne zagrożenie (nietoperze podczas zimy zapadają w sen zimowy – przyp. autor).
Zatem sztuka – sztuką, a życie pozostaje życiem, które samo pisze scenariusz każdego roku inny. A z nami jest tak, że wykonanie części prac zwłaszcza tych drobnych i małych przekłada się zwyczajowo z dnia na dzień, bo zawsze jest coś ważniejszego do wykonania. I tak z jesieni zrobił się luty.
Z Kol. Waldkiem zbieraliśmy się ponad miesiąc do zawieszenia i czyszczenia budek nad zalewem, a w dniu dzisiejszym całkowicie spontanicznie, przez telefon odbyła się taka rozmowa:
- „Waldku przyjechał Marcin, będzie miał kto wchodzić na drabinę, bo ja plus budka i młotek, nie licząc garści gwoździ to jakieś 130 kg – a drabina ma udźwig do 120 kg”
- „ha, ha, ha…..”
- „no to jesteśmy u Ciebie za 20 minut”.
Prace rozpoczęliśmy od inwentaryzacji i wyczyszczenia istniejących budek, pozostawiając przy tym w spokoju budki dla nietoperzy. Następnie rozwiesiliśmy nowe budki. Każdy miał okazję powiesić swoją budkę i to nie jedną. Po zawartości większości ptasich domostw, które przejrzeliśmy, widać było ewidentne ślady bytowania i co ważniejsze gniazdowania. Misterne konstrukcje z mchu, słomy, patyczków i oczywiście sierści cieszyły – cel zeszłorocznej pracy i lat ubiegłych został osiągnięty. Układane kolejne warstwy w przekroju przypominały nie jeden współczesny materac. Natura po raz kolejny zachwyciła nas swoją pomysłowością. Szkoda było usuwać te rzemieślnicze cuda, lecz mieliśmy również w pamięci, że mało kto skorzystałby z nich po raz drugi. Pozostawione przez nas resztki dawnych gniazd w części pewnie posłużą do budowy tegorocznych. Teraz gdy budki lęgowe są czyste, chętnych na własne ptasie „M” z pewnością nie zabraknie – i o to przecież chodzi.
Podczas montażu nowych budek nie obyło się bez strat – dobrze, że w ludziach, a nie sprzęcie. Marcin zamiast młotkiem trafić w gwóźdź – trafił w palec – a potem z palcem na pogotowie. I licz tu na młodych. Seniorzy dokończyli dzieła. Drabina przeszła wszystkie możliwe testy ale wytrzymała – więc albo jestem lżejszy niż sądziłem, albo drabina mocniejsza niż pisali. Najważniejsze, że ptaki mają już gdzie lęgi wyprowadzić. A czy zamieszkają w nowych budkach zobaczymy już niedługo?
Ptaki z pewnością będą wdzięczne Marcinowi. A malutki epizod zbitego palca z czasem stanie się częścią większej historii zalewu i jego skrzydlatych mieszkańców.
Tekst: Wojciech Wdowikowski
Zdjęcia ze zbiorów: Waldemar Stolarz oraz Marcin i Wojciech Wdowikowscy
« Powrót »